W niedzielę, 12 czerwca, wczesnym rankiem, wraz z czterdziestoma trzema śmiałkami wybrałem się na spotkanie z przygodą. Pierwszą z nich dane nam było przeżyć w Sztolni Czarnego Pstrąga w Tarnowskich Górach. Przewodnik zabrał nas do tajemniczego Szybu Ewa. Najpierw pokonując schody, zeszliśmy 20 metrów w głąb ziemi. Otoczyły nas ciemności, rozjaśnione gdzieniegdzie nikłym światłem. Znaleźliśmy się w dziewiętnastowiecznym ,kopalnianym, wąskim korytarzu wydrążonym w skale, na dodatek zalanym wodą. Odwrotu nie było. Aby wydostać się na powierzchnię trzeba było ten wąski korytarz przepłynąć metalową łódką, którą wprawiał w ruch przewodnik, odbijając się rękoma od skał. Łodzie kołysały się niemiłosiernie, wszyscy mieliśmy wrażenie, że zaraz znajdziemy się pod wodą, która miała zaledwie 6 stopni. Wolno posuwaliśmy się naprzód, stopniowo przyzwyczajając się do mroku i kołysania łodzi. Trochę przerażeni słuchaliśmy mrocznej i tajemniczej opowieści o historii sztolni. Płynęliśmy zaledwie 600 m, ale dla niektórych była to wieczność. Ratunek odnaleźliśmy w Szybie Sylwestra- pokonując tym razem schody w górę ujrzeliśmy światło dzienne.
Kolejny punkt programu wycieczki realizowaliśmy w chorzowskim planetarium. Budynek pełen ciekawych instalacji, każdemu z nas zaimponował wizualnie. W końcu to najnowocześniejszy obiekt tego typu w Europie, a także pełne atrakcji centrum popularnonaukowe dla dzieci oraz dorosłych. Dech zaparło nam, gdy znaleźliśmy się w wielkiej, okrąglej sali z gigantycznym ekranem na kulistym sklepieniu. Zmęczeni panującym na zewnątrz upałem , rozsiedliśmy się w wygodnych fotelach. Nagle otoczyła nas całkowita ciemność, znów znaleźliśmy się w pułapce- pomyślał każdy z nas. Z głośników popłynęła relaksacyjna muzyka, na wielkim ekranie pojawiło się tysiące gwiazd. Mieliśmy okazję podróżować po Układzie Słonecznym, innych galaktykach i wnętrzu Ziemi. Żądni wiedzy oglądali projekcję z zaciekawieniem, inni zmęczeni podróżą, upałem lub wiekiem oddali się w ręce Morfeusza…
Wreszcie dojechaliśmy do Zatoru, a konkretnie do ośrodka Western Camp. Pobyt w domkach inspirowanych dzikim zachodem, to kolejna nasza niesamowita przygoda. Każdy, nawet ten najbardziej wymagający mógł znaleźć coś dla siebie. Najpierw zaspokoiliśmy nasze podniebienia smacznym obiadem. Potem bardziej aktywni oddali się grom terenowym, mniej aktywni spacerowali wśród niekończącej się zieleni, najbardziej rozleniwieni relaksowali się w wygodnych fotelach lub hamakach. Wreszcie wielbiciele kina mogli obejrzeć seans w plenerze. Powoli zapadał zmrok, a my rozpoczęliśmy życie kulturalne, które trwało do późnych godzin nocnych…
Ranek powitał nas promieniami słońca, które budziły najbardziej zaspanych. Siły, by wstać dodawał fakt, że za chwilę mieliśmy przeżyć kolejną przygodę, tym razem w Energylandii, w największym w Polsce parku rozrywki. Jeszcze tylko śniadanie, które stało się prawdziwą uczta dla naszych podniebień i wreszcie nastąpił kulminacyjny punkt programu naszej wycieczki. Żądni najbardziej ekstremalnych przeżyć zaczęliśmy „zdobywać”: Zadrę, Abyssusa, Aqualantisa, Formułę, Speeda, Ekipę, Drakena, Fridę, Twistera, Anacondę, Boomeranga, Hyperiona. Emocje i wrażenia po prostu niebotyczne i niezapomniane…
FOTORELACJA
|